30 lipca 2013

Do biegu, gotowi, start!

Najtrudniej jest zacząć.

Myśl o tym, aby założyć bloga, kołatała się w mojej głowie już od dawna. Ale zawsze udawało mi się znaleźć odpowiednią wymówkę, by odwlekać to w nieskończoność. A to nauka, a to jakiś egzamin, sesja-depresja, zły humor, dwie lewe ręce do robienia zdjęć, deszcz za oknem i takie tam...Nadeszły wakacje, a duża ilość wolnego czasu raz po raz rodziła we mnie narastające przekonanie, że czas najwyższy zrobić coś z tym postanowieniem. No to wzięłam, usiadłam i o dziwo, udało mi się przezwyciężyć kosmatego lenia, który się we mnie zadomowił (choć większą satysfakcję mam z tego, że nie pokonała mnie komputerowa technologia, jakkolwiek to brzmi ;D)

Dlaczego Królik? Hmm, trudne pytanie. Zważywszy na fakt, że jestem posiadaczką skapciałego kota i (póki co) upartej kawki-nielota, nazwa może być myląca. Ale że ma to być blog kulinarny, to założeniem mają być przecież moje predyspozycje i zamiłowania właśnie na tle kulinarnym, a nie liczba i gatunek zwierzyńca domowego. 
Królik dlatego, że od ponad roku egzystuję sobie radośnie bez potrzeby wcinania mięcha. Rzecz jasna, nie żywię się tylko i wyłącznie marchewkami, choć mam ku nim dużą sympatię. Każdy dzień jest dla mnie nowym wyzwaniem, bo nie lubię zbytnio powtarzać tego, co było, szczególnie w kuchni. I fakt, że zawartość mojego talerza oscyluje nieustannie wokół podobnych produktów nie oznacza, że za każdym razem podane są tak samo. A przynajmniej się staram.
Wreszcie, Królik dlatego, że funkcjonuję wśród mięsożerców z krwi i kości, raz po raz zadziwiając ich serwowanymi przeze mnie paszami ;) A że ostatnimi czasy udało mi się skłonić niektórych członków z mojej rodziny do "dietowania się" podług moich norm, jest to dla mnie osobistym sukcesem. A więc, drodzy państwo, oto zaczyna się podróż Króliczym szlakiem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz