Znów nadszedł czas na zupę. Gęstą, aromatyczną, ciepłą. A jeśli ma być zupa, to koniecznie w doborowym towarzystwie. Rzecz jasna, mowa o plackach. I to nie byle jakich, bo puchatych ponad miarę. Nic, tylko zakasać rękawy i brać się do pracy. Zwłaszcza, jeżeli z dolnej półki w lodówce łypie na człowieka zalegająca pucha kokosowego mleczka. A skoro już jest się w posiadaniu takowej, mając jednocześnie w zanadrzu puchnącego brokuła, to dlaczego by nie wcielić się w masterchefa tudzież inną znamienitą znakomitość i nie stworzyć własnej wizji kuchni indyjskiej.
To do dzieła. Wariacje na temat indyjskich specjałów czas zacząć.
Na pierwszy ogień - placki:
- 2 szklanki mąki orkiszowej
- 1 szklanka gęstego mleka kokosowego
- przyprawy: oregano, kurkuma i pieprz ziołowy, sól, tandoori masala, sól morska, kozieradka
- pietruszka, koperek - wedle uznania
Wszystkie składniki mieszamy i zagniatamy w elastyczną kulkę. Odstawiamy do leżakowania przynajmniej na godzinkę. Po tym czasie rozrabiamy ciasto, kroimy na kilka równych części i rozwałkujemy na okrągłe placuchy. Pieczemy na suchej patelni. Ot, cała filozofia.
Najlepsze na ciepło. Bezapelacyjnie.
Zupa:
- duży brokuł
- bulion warzywny (im bardziej przyprawiony, tym lepiej ;) jak zawsze, dla niepowtarzalnego aromatu, polecam jako wkładkę podpieczoną na kuchence cebulę) - około litra
- szklanka mleka kokosowego
- przyprawy: kurkuma, tandoori, pieprz, sól morska, oregano, kozieradka, kurkuma, szczypta cynamonu, kumin, kolendra i kmin
- łyżka oleju kokosowego
- czerwona cebula
- zielona pasta curry
- wiórki kokosowe
Pastę curry rozrabiamy w niewielkiej ilości wody i podgrzewamy w sporym garze. W międzyczasie szklimy na oleju kokosowym zmieloną kolendrę wraz z kuminem i kminkiem. Gdy przyprawy zaczną wydzielać przyjemny aromat, dorzucamy skrojoną w piórka cebulę, podgrzewamy do zeszklenia. Dodajemy ściętego w drobne różyczki brokuła, następnie przerzucamy wszystko do gara z podgrzaną pastą curry. Całość zalewamy bulionem, dodajemy pozostałe przyprawy, ewentualnie dolewamy odrobinę wody. Gdy brokuł nabierze soczystej zieleni, zdejmujemy zupę z palnika i dodajemy mleko kokosowe. Całość miksujemy na aksamitny krem. Wedle upodobania posypujemy koperkiem, pietruszką, podprażonymi wiórkami kokosowymi.
Podajemy w towarzystwie placków. I zajadamy się, ciesząc się z fantastycznej konsystencji, grubości i miękkości placuchowych puchatków. Od czasu uczty pod patronatem romansu indyjsko-hawajskiego puchate, kokosowe placki stały się moim number one. Po prostu - lubię placki i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz