21 maja 2014

COCOA. Recenzja czekolady.

Nigdy nie udało mi się wygrać. Brałam udział w niezliczonej ilości konkursów, najróżniejszych akcji i innych takich, i nic. Moje usilne działania i przekonanie, że "tym razem na pewno się uda!" kończyły się kompletnym fiaskiem. I tak mijały lata i rosło pesymistyczne nastawienie do życia. A tu nagle okazuje się, że najlepsze i najbardziej nieoczekiwane niespodzianki przytrafiają się człowiekowi, gdy stuknie mu już ćwierćwiecze. To tak na pocieszenie - nie dajcie się zwieść przekonaniu, że człowieka nic już nie czeka po przekroczeniu tej cudnej-nie-cudnej liczby.

A przechodząc do rzeczy. Pewien czas temu wzięłam udział w konkursie organizowanym na blogu Facet i kuchnia Laureatów czekała słodka niespodzianka - losowy zestaw surowych czekolad i owoców w czekoladzie Raw Cocoa. Jako miłośnik tychże słodkości i ja przyłączyłam się do wszystkich konkursowiczów, choć przyznam bez bicia, że bez większych nadziei na wygraną. Ot tak, trochę z czystej przekory, a trochę z nastawieniem, a "nuż się uda!". I faktycznie, udało się. Słodką paczkę otrzymałam niedługo po ogłoszeniu wyników, a na zawartość paczki złożyły się dwie czekolady i trzy opakowania bakalii w czekoladzie.

Sesja mnie goni, na głowie pełno egzaminów, życie towarzyskie leży i kwiczy. W takich warunkach trudno o obmyślanie nowych przepisów, więc żadnych nowości nie mam w zanadrzu. Ale, ale, stwierdziłam, że to byłoby przekropnym fauxpax, delektować się produktami tej kategorii i nie podzielić się wrażeniami. Dlatego dziś rozpoczynam wpis z serii "a jak smakuje...?", którą oficjalnie otwiera recenzja czekolady Raw Cocoa o smaku cappuccino migdałowym z morwą.

zdjęcie pochodzi ze strony producenta

Tabliczka jest niewielka, bo liczy sobie raptem 50g, ale mi taka gramatura całkowicie odpowiada. Opakowanie prezentuje się elegancko - wykonane z gładkiego kartoniku, o wyważonej kolorystyce, wygodne w otwarciu. 
W myśl zasady, by nie oceniać książki po okładce, logiczne jest, że liczy się wnętrze. Zatem do sedna.
Czekolada ma intensywny zapach. Bardzo ładnie pachnie. W strukturze jest krucha - łamie się z głośnym, wyraźnie słyszalnym trzaskiem. Trudno się topi, jest zwarta i dosyć twarda.
W smaku - intensywny, głęboki aromat gorzkiego kakao, z mało wyczuwalną nutą słodyczy. Dla mnie działa to tylko na plus - czekolada jest wytrawna, ale jednocześnie charakteryzuje się subtelnością. Aromat kakao łamie delikatny posmak kawy, który w połączeniu ze słodką morwą stwarza bardzo udaną kompozycję smakową. Powiew świeżości w świecie czekolad. Prezentowana wersja trafiła w moje gusta tym bardziej, że nigdy nie przepadałam za czymkolwiek, co było zabarwione i wzbogacone dodatkiem kawy. O samej kawie nie wspominając. 

Świetnie nadaje się do delektowania. Choć ja ze wstydem przyznam, że w ramach delektowania się zjadłam całą tabliczkę na raz. Tak bywa. Jedno jest pewne - taka ilość w zupełności wystarczy, by być na pełnych obrotach przez cały dzień. Dzięki zafundowaniu sobie takiego boomu udało mi się pobić rekord czasowy, jeśli chodzi o szaleństwo rowerowe. 

Podsumowując - czekolada warta swojej ceny. Choć wszyscy ci o wyjątkowo słodkim zębie, którzy w łakociach cenią sobie przede wszystkim intensywność słodyczy, mogą czuć niedosyt z powodu wytrawnego charakteru tej czekolady. Moim zdaniem warto spróbować i przekonać się, że to nie na stopniu słodkości zasadza się smak. Jeśli o mnie chodzi - w czekoladach Cocoa odnalazłam to, czego od dawna poszukiwałam w czekoladach. A choć moim faworytem z dostępnych na rynku wariantów smakowych jest zupełnie inna wersja smakowa (o czym już wkrótce), to zachęcam przede wszystkim miłośników kawy do wypróbowania Cocoa migdałowego cappuccino z morwą.

Skład: surowe ziarno kakaowca*, cukier palmowy*, masło kakaowe*, migdały (9%)*, morwa biała (2,8%)*, kawa mielona (0,5%)* zawartość kakao 55% 
* składniki pochodzące z upraw ekologicznych 

Bo czasem dobrze pozwolić sobie na namiastkę luksusu :)

2 komentarze: