Smaki dzieciństwa.
Wspomnienie tego, co nierozerwalnie przywodzi na myśl dawną beztroskę. To podróż w czasie do minionych chwil, tych kilku urywek, które trwale zapisały się w pamięci. Jest ich wiele, a każdy pielęgnuje swoje własne, niepowtarzalne wspomnienie. Dla kogoś może być to kawałek chrupiącego chleba z truskawkami, dla innych bułka ze śmietaną i cukrem, miseczka owsianki, grzanki z patelni, babcine powidła. Dla mnie jednym ze smaków dzieciństwa, bezpowrotnie minionych, jest bawarka. Herbata z mlekiem. Napój wymagający - albo się go kochało, albo nienawidziło. W moim przypadku, była to miłość pomieszana ze łzami, miłość trudna i kapryśna, która nie raz objawiała się w sączeniu tej hybrydy przez zaciśnięte zęby, jednocześnie myśląc już o kolejnej porcji. Ot, taki paradoks.
Bawarki nie piłam całe wieki. Jej wspomnienie nachodziło mnie czasem raz i drugi, ale nadszedł czas, kiedy myśl o bawarce okazała się silniejsza niż zazwyczaj i nachodziła mnie dniami i nocami. A kiedy ostatecznie uległam wewnętrznemu pragnieniu napicia się bawarki, to zrealizowałam je w iście królewski sposób.
Na spokojne, lenie popołudnie. Klasyczna bawarka w wydaniu nieklasycznym. Tradycja i innowacja wespół w jednym kubku.
- zielona herbata
- mleko (roślinne w przypadku opcji wegańskiej)
- przyprawy: pieprz, ziele angielskie, kardamon, goździki, imbir, cynamon, anyż
- opcjonalnie - coś do posłodzenia
Podstawą jest aromatyczna woda - pół litra wody gotować na małym ogniu, przez 5-10 minut razem z przyprawami. Odczekać trzy minuty, zalać dwie łyżeczki zielonej herbaty, zaparzać od 3 do 8 minut, w zależności od dawki energetycznego kopa, jakiego chcemy sobie zafundować (im dłuższe parzenie, tym bardziej relaksujące właściwości zielonej herbaty). Na tym etapie dobrze dodać wybrany słodzik - ja parzyłam herbatę razem z odrobiną suszonej stewii. Po przestudzeniu (lub nie, w zależności od własnych upodobań), dolewamy pożądaną ilość mleka - użyłam świeżego mleka koziego, ze względu na jego delikatnie orzechowy, słodkawy posmak.
I już. Bawarka gotowa. I choć daleko jej do tej surowej, nieco szorstkiej wersji z lat dzieciństwa, to w równym stopniu przywodzi jej dawne wspomnienie. Z tym, że znacznie bardziej wypełnione miłością. Az po same brzegi.
Mnie bawarka nie smakuje - nie wiem jak ludzie mogą to pić :P
OdpowiedzUsuńtak to już jest z tą bawarką - albo się ją kocha, albo nienawidzi ;)
UsuńJa piłam bawarkę jak mieszkałam w Londynie. Było trzeba się dostosować ;)
OdpowiedzUsuńAle niestety jakoś zielonej z mlekiem sobie nie wyobrażam :/
przyznaję, połączenie dość ryzykowne. Ot, takie moje małe dziwactwo :)
UsuńHmmm, jakie mleko w wersji roślinnej najbardziej polecasz do bawarki? Próbowałam z sojowym, niestety to nie to samo :)
OdpowiedzUsuńspróbowałabym z kokosowym (byleby nie było ścięte!), owsianym albo migdałowym. Sama testowałam tylko wersję kokosową, ale myślę, że mogłoby się udać z wyżej wymienionymi :) pozdrawiam!
Usuń