Sesja trwa w najlepsze. Kanji, kanji wszędzie, struktury gramatyczne plączą się w mojej głowie na kształt niesfornego kołtuna, a odpowiednia kolejność stawiania kresek nokautuje mnie raz za razem. I kiedy udaje mi się na zasadzie gry skojarzeń zapamiętać, że zapis słowa wiek to poniekąd rok w towarzystwie zęba w aktualnie dziejącym się momencie, to mija chwila, zanim przyswoję sobie, że obecność oddziału wojskowego w określeniach przepychu, świetności i błysku nie jest czymś dziwnym.
Swoją drogą, wstydzić się to inaczej chować serce w ucho. Ot, taka własna interpretacja, skuteczna na zapamiętanie tego czy owego znaku.
Czyli z nauką języków nigdy nie jest nudno.
A na czas, gdy z uszu leci para, najlepsze lody. Kawowe, a jednak nie kawowe. Ot, psikus.
- zmrożone banany (6-8)
- truskawki (3/4-1 szklanka)
- czubata łyżeczka karobu
- czubata łyżeczka karobu
- cynamon, hojnie, od serca
- cykoria rozpuszczalna, płaska łyżeczka
Banany najlepiej zmrozić przez około 3 godziny. Zmiksować z pozostałymi składnikami na aksamitną masę. I już. Lody najlepsze od razu.
Dodatek cykorii wnosi ciekawy akcent i nadaje lodom delikatny, kawowy posmak. To dobre rozwiązanie dla nie-kawoszów takich jak ja, którzy kawy nie trawią, ale czasem nęci ich jej aromat.
A na koniec bonus. Czyli stan ducha raczkującego poligloty. (och, jakże się utożsamiam z Bobii-sanem!)
O, to już wiem na co moje banany z zamrażalnika wykorzystam :-)
OdpowiedzUsuńsmacznego! ;)
UsuńW zamrażalniku posiadam ukryte 26 bananów ... chyba będzie bardzo wesoło ;D
OdpowiedzUsuńcóż, mnie nie bez powodu zwą Czitą ;p banany sprowadzam nie na sztuki, ale kilogramami ;)
Usuń