5 listopada 2013

Kanapka w wersji raw? Bardzo chętnie!

Czyli historia o najbardziej pracochłonnej i najdłużej przygotowywanej kanapce w całym moim życiu ever.
Jednocześnie z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że odczuwałam ogrom satysfakcji, kiedy mogłam skosztować efektu końcowego. Nie wspominając o tym, że koniec końców, kanapka spełniła wszystkie stawiane jej kryteria: smakowe i odżywcze. Była nie tylko aromatyczna, o przyjemnej strukturze, ale także zapewniła mi uczucie sytości na długi czas. A w przeładowane zajęciami dni jest to dla mnie niezwykle istotne.

Dziś premiera - kanapka w pełni raw. Bezglutenowa i bezcukrowa. I jednocześnie w swej postaci bardzo kanapkowa. Od dziś stały repertuar mojego prowiantu.


Oto ona, raw kanapka w pełnej krasie. Tuż przed zapakowaniem do improwizowanego bentoboxu.

Chlebek gryczany:
  • kasza gryczana niepalona - szklanka
  • siemię lniane - pół szklanki
  • przyprawy: kurkuma, pieprz ziołowy, sól morska, oregano i tymianek, lubczyk, papryka ostra
  • pietruszka - wedle uznania
Podstawą jest kasza. Warunkiem jest skiełkowane ziarno, dlatego najpierw należy wcielić się w domorosłego wytwórcę kiełków. W tym celu potrzeba tylko i wyłącznie dwóch akcesoriów: słoika, najlepiej litrowego i miski.
Kiełkowanie czas zacząć.
Grykę zalewamy wodą w głębokim słoju (2-3 cm ponad poziom ziarna), minimum na 6-8 godzin, ja zazwyczaj moczę ziarno na całą noc. Rano odsączamy i płuczemy. Słoik nakrywamy gazą i umieszczamy do góry dnem pod kątem 45 stopni w misie w taki sposób, aby otwór słoika miał wolny przelot powietrza (jeśli ziarno zablokuje otwór, może wdać się pleśń z powodu złej cyrkulacji powietrza, a tego nikt by raczej nie chciał).
I teraz zdajemy się na cierpliwość. Dwa razy dziennie, rano i wieczorem, przepłukujemy ziarno, najlepiej w przegotowanej wodzie. Zazwyczaj po dwóch, trzech dniach kiełki są gotowe do spożycia - mają postać półcentymetrowych, białych ogonków. Warto zwrócić uwagę na zapach - gotowe kiełki odznaczają się lekko słodkawym aromatem. Zapach kiełków jest dla mnie głównym wyznacznikiem, czy te nadają się już do spożycia. Dobrze jest trzymać rękę na pulsie, ponieważ przerośnięte kiełki są niezbyt przyjemne w smaku, czego miałam okazję doświadczyć i zapewniam, że nie było to przeżycie, które chciałabym zapamiętać. 
Gotowe kiełki.

Gdy kiełki są gotowe, przepłukujemy je i odsączamy na sitku. W międzyczasie moczymy siemię lniane w przegotowanej, letniej wodzie przez kilka godzin. Gdy siemię napęcznieje, miksujemy je wraz z kaszą i przyprawami na gładką pulpę. Polecam dosypać sporą garść posiekanej pietruchy lub koperku dla dodatkowych walorów smakowych. 
Masa będzie bardzo kleista. Rozprowadzamy ją na foremce i wygładzamy, by uzyskać mniej więcej jednolitą warstwą. I teraz są dwa wyjścia.
1) Chlebek można upiec tradycyjnie, w 180 stopniach, do momentu chrupkiego i lekko spieczonego wierzchu
2) Suszyć chlebek w niskiej temperaturze do chwili, gdy stanie się zwarty i lekko chrupiący
Skoro z takim namaszczeniem hodowałam kiełki to oczywiście wybrałam drugą metodę, aby zachować jak najwięcej wartości skiełkowanego ziarna. A że nie mam niestety dehydratora, musiałam radzić sobie drogą okrężną - chlebek suszyłam przez kilka godzin dziennie około trzech dni, w piekarniku ustawionym na temperaturę 50 stopni z termoobiegiem, przy uchylonych drzwiczkach. Czy warto? Jeśli o mnie chodzi - warto. I na pewno na tym jednym razie nie poprzestanę.

Jako farsz wykorzystałam grube plastry papryki, karbowaną sałatę, zielonego ogórka i skiełkowaną w domowych warunkach fasolkę mung, okraszoną sporą szczyptą czubrycy i zmieszaną z łyżeczką oleju lnianego. Mmm, pyszota! 

Mój apel na dziś: nie bójcie się kiełków! Kiełki są genialne, w każdej postaci!

6 komentarzy:

  1. Super, że zrobiłaś taki chlebek! Ja narazie korzystam z gotowych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potrzeba matką wynalazku - niestety, surowe chlebki są u mnie nieosiągalne po tym, jak wycofano je ze sprzedaży. Ale pierwsze koty za płoty i zamierzam sukcesywnie tworzyć dalej surowe wypieki :D dzięki za inspiracje!

      Usuń
  2. O woow, mam nadzieję, że będę miała kiedyś tyle cierpliwości, żeby zrobić taką kanapkę ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zachęcam, naprawdę warto :) nie mówiąc o tym, że sama świadomość zrobienia takiego chlebka samodzielnie dodaje skrzydeł ;)

      Usuń