Mikołajki są dla mnie ważnym etapem podczas oczekiwania na nadejście Świąt Bożego Narodzenia. Wspomnienie św. Mikołaja, a w szczególności jego czynów, uprzytamnia mi, co powinno być szczególne ważne w czasie przygotowywania się na nadejście Świąt. Że liczy się chęć obdarowywania drugiego człowieka, dzielenie się z nim tym, co mamy w sposób bezinteresowny, z pragnienia serca. Że wcale nie musi to być wielkie, opakowane lśniącą, brokatową wstążką pudło kryjące w swym wnętrzu "towar luksusowy", wystarczy drobiazg. Wystarczy świadomość, że ktoś poświęcił wiele, by obdarzyć mnie drobnym gestem. Niekiedy to tylko uśmiech, ważne, by był szczery i prawdziwy. Taki, przez który i ja się uśmiecham. Bo najważniejszy jest odruch serca w nieskrępowanym, czystym i prawdziwym porywie.
Mikołajki już minęły, ale ich wspomnienie zostało. Bo data 6 grudnia powinna każdemu przypominać, by dzień po dniu obdarowywać drugiego człowieka cząstką samego siebie. By dbać o świąteczną oprawę nie tylko od zewnątrz, ale przede wszystkim od wewnątrz.
Dzisiejsze śniadanie było nieco spóźnioną celebracją Mikołajek. Świąteczne, trącące nutą piernika, choć piernika się w nim nie uświadczyło. Ot, taki psikus. Owsianka pełna sprzeczności. Rozgrzewająca, choć przecież zimna, w niewielkiej porcji, choć na bogato. Słowem, owsianka, która oddaje atmosferę Mikołajek - nie trzeba wiele, by poczuć pełnię.
Baza:
- szklanka płatków owsianych
- 25 ml oleju kokosowego (rozpuszczonego)
- przyprawy: cynamon, imbir, kolendra, gałka muszkatołowa, anyż, goździki, ziele angielskie, pieprz
- 4 daktyle medjool (lub 8 suszonych)
- dwie garści goji
Daktyle namaczamy w wodzie (centymetr ponad poziom daktyli). Olej podgrzewamy wraz z mieszanką roztłuczonych na proszek przypraw do momentu, aż przejdzie ich aromatem. Przelewamy przez sitko, miksujemy razem z daktylami (nie odlewamy wody, w której się moczyły), mieszamy z pozostałymi składnikami. Masę wykładamy na foremkę i odstawiamy do lodówki.
Owsianka właściwa:
- 3 łyżki płatków owsianych
- 2 łyżki jagód goji
- cynamon
- dodatki! - suszone maliny i wiśnie, owoce suszonej morwy
Mieszankę zalewamy wodą, ponad centymetr ponad jej poziom, zostawiamy do napęcznienia minimum na dwadzieścia-trzydzieści minut (w moim przypadku płatki z całym wkładem moczyły się całą noc). Następnie dodajemy taką ilość granoli lodówkowej, która odpowiada naszym gustom i zapotrzebowanie na słodkości (według mnie jedna czwarta lub jedna trzecia jej ilości jest optymalna). Porządnie wymieszać i rozbić na gładką, jedwabistą strukturę (na upartego, całość można delikatnie podgrzać, by rozpuścić cząstki granoli).
I już. Owsianka gotowa. Korzenna i aromatyczna, mająca w sobie coś z pierniczka. W szczególności, gdy okrasi się ją sowicie domowymi powidłami.
Ciekawy przepis :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie przyprawzyciekolorami.blogspot.com
dziękuję ;) zajrzę na pewno!
UsuńTaka owsianka musi być obłędna !
OdpowiedzUsuńJedno z najlepszych zimowych śniadań :)
serdecznie polecam, naprawdę warto spróbować :)
Usuńna zimowe poranki owsianki zdecydowanie najlepsze! :D
mmmm, jak ciepło, jak pysznie :)
OdpowiedzUsuńowsianka jak zawsze niezastąpiona :) dziękuję i pozdrawiam :)
Usuń