Szarówka za oknem ciąży już od kilku dni. Zimno dotkliwie szczypie w policzki, wiatr podgryza uszy, szybko zapadający wieczór pożera łapczywie światło dnia. Czapka już od dawna jest mym nieodłącznym towarzyszem, bez rękawiczek ani rusz, a rower ze smutkiem czeka na podmuchy wiosenne.
Słowem - zima za pasem. Najlepszym barometrem jest dla mnie Panna Tygrysica. Wystarczy jedno spojrzenie i już wiem, jak przysposobić się do wyjścia na zewnątrz. Kotałek rozciągnięty leniwie - to znak umiarkowanej, jeszcze ciepłej pogody, można odetchnąć z ulgą. Ale dziś Panna Tygrysica zwija się do snu w ciasny kłębuszek - źle, bo najpewniej jest zimniej niż bym chciała.
Zima zimą, nie zraża mnie to przed sięganiem po standardowe kombinacje koktajli owocowych. Żeby było śmieszniej, im więcej jem surowizny, tym lepiej się czuje. I wcale nie narzekam na zimno. Na pytanie, czy się da, odpowiadam - tak, jak najbardziej. Hu hu ha, hu hu ha, zima nie jest taka zła!
Dziś w ramach bardzo leniwego śniadania - smoothie. Gęste, papkowate, udające budyń. Moje ulubione, choć nie bananowe!
- zielenina: sałata i szpinak, w proporcji 1:1
- zmrożone, dojrzałe mango
- łyżeczka karobu
- łyżeczka kakao
- cynamon
- opcjonalnie: łyżeczka maca, łyżeczka spiruliny
Filozofii głębszej brak. Wszystko wrzucamy i miksujemy na aksamitny krem. Gęsty, przesłodki pseudo-budyń gotowy.
Coraz bardziej chodzi mi po głowie eksperymentowanie z raw słodyczami w ramach prezentów gwiazdkowych dla swoich ziomków. Pomysły z dnia na dzień krystalizują się coraz bardziej. To już tylko kwestia czasu, kiedy koncepcja nabierze realnych kształtów i stanie się faktem - sezon na przedświątęczną produkcję home-made łakoci w króliczym wydaniu już wkrótce!
Niech zielona moc będzie z wami ;)
Taki pseudo-budyń to ja mogę zajadać :D
OdpowiedzUsuńostrzegam, że jest uzależniający ;) nie sposób się oderwać!
Usuń