Czy ktokolwiek pamięta jeszcze taki przebój, jakim był niegdyś baton Picnic? Nie wiem jak inni, ale połączenie orzeszków ziemnych, czekolady i rodzynek zaskarbiły moje młodociane serce i jako dzieciak często sięgałam po tę formę łakoci.
Picnic był jednym z tych rodzajów słodyczy, które przeminęły bezpowrotnie, a które zapisały się w pamięci jako symbole dzieciństwa. Odszedł wraz z takimi przeżytkami, jak lody Bambino, gumy Donald czy kanapkowy krem Snickers. Zniknął nie tylko ze sklepowych półek, ale także i z serca - niestety, drogi Picniku, dziś moim numerem jeden są tylko i wyłącznie słodkości własnej produkcji.
Nie będę jednak się zapierać - sentyment pozostał, bo to właśnie przez wspomnienie dawnego Picnica powstały te oto koślawe mini-batoniki. Słodkie, naturalne, takie prawdziwe. I po raz kolejny mogę wznieść okrzyk - niech żyją home-made sweets!
Władca słodkości: Cztery wieże
Omnomnom!
Ruszamy:
- płatki owsiane: 1-1.5 szklanki (miałam mieszankę płatków i poppingu z amarantusa)
- masło orzechowe - 3/4 lub cała szklanka
- rodzynki: 3/4 szklanki
- daktyle: 3/4 szklanki
- miód/melasa: pół szklanki
- kakao: 3-4 czubate łyżki
- wiórki kokosowe: szklanka
- cynamon, imbir, chili, sól morska
- sok z cytryny
- olej kokosowy - 2 łyżki
Do dzieła.
Spód: daktyle zalewamy z wodą (ponad poziom daktyli) i miksujemy na pastę. Dodajemy szklankę płatków, ewentualnie kilka łyżek wiórków kokosowych, 1.5 łyżki kakao, cynamon wraz z imbirem i wyrabiamy na jednolitą masę. Będzie ciężko, ale warto. Następnie wykładamy całość na foremkę, porządnie uklepujemy i wstawiamy do lodówki, niech odpocznie.
Masa karmelowa: rodzynki namaczamy lub przelewamy wrzątkiem, żeby napęczniały i namiękły. Miód rozpuszczamy w ciepłej wodzie, by uzyskać płynną formę. Do miodowego syropu dodajemy sok z cytryny i cynamon. Masło orzechowe miksujemy z wiórkami i łyżką oleju kokosowego, dosypujemy szczyptę soli, mieszamy z rodzynkami i miodem (3 łyżki miodowej zalewy zostawiamy na potrzeby ostatniej warstwy). Mile widziane są tutaj także delikatnie skruszone lub całe orzeszki ziemne. Masa będzie bardzo kleista i nieco toporna, ale w pełni cierpliwości, z uśmiechem na twarzy, należy wyłożyć ją na lekko schłodzony spód. Smarujemy niedbale, by uzyskać efekt mniej więcej równej warstwy.
Czekolada: Olej kokosowy miksujemy wraz z pozostałymi wiórkami, miodem i kakao, ewentualnie z łyżką masła orzechowego, dodajemy szczyptę chili i miksujemy. Wykładamy ostrożnie na masę karmelową i wstawiamy do lodówki, by schłodzić.
Gotowe. Home-made Picnic bars podano na stół!
A już wkrótce wielka premiera: kostka mocy w nowej odsłonie. Pełnia rozpusty i kulinarnego hedonizmu - na blogu już w przyszłym tygodniu.
Pamiętam! Baton był całkiem niezły:D A te Twoje batoniki zapowiadają się pysznie:)
OdpowiedzUsuńJuż przez samo wspomnienie dzieciństwa Picnic wydaje się lepszy, niż był w rzeczywistości ;) i zachęcam gorąco do poeksperymentowania ;) powrót do przeszłości gwarantowany ;)
UsuńOstatnio wspominałam z koleżankami tego batonika! Był przepyszny :)
OdpowiedzUsuńBambino, Maczugi, Zappy, kanapkowy Snickers - do tych symboli dzieciństwa zawsze pozostanie sentyment ;)
Usuńnie pamiętam tego batona, ale może to dlatego, że nie jadam czekolady. ale chętnie zrobię je swojemu narzeczonemu, który doskonale wie o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńzachęcam, zachęcam i mam nadzieję, że zdobędą uznanie :)
Usuńa ja pamiętam, że nie podszedł mi ten baton, bo był właśnie taki niby zdrowy ;p no i tak poważniej argumentując: nie lubiłam rodzynek w czekoladzie. Ale teraz zjadłabym powyższą, nawet jeszcze zdrowszą wersję z przyjemnością!
OdpowiedzUsuńNatalia
pamiętam, rodzynki w czekoladzie były też moją zmorą ;) z wiekiem zmienia się jednak podejście do rzeczy ;) pozdrawiam!
UsuńPrzypomniałaś mi o tym batoniku - też się nim zajadałam ;)
OdpowiedzUsuńTwoje ciasteczka wyglądają jeszcze bardziej kusząco :)
dziękuję :) zachęcam do spróbowania i mam nadzieję, że domowa wersja okaże się równie smaczna, co oryginał ;)
Usuń