8 października 2013

O fantazyjnym znalezisku i najlepszych figach

O tym, co udało mi się znaleźć w trakcie pobytu w Medugorje, warto by naskrobać słów parę.
Obecnie każdy (lub prawie każdy) słyszał o czymś takim jak karob. Ja osobiście bardzo za tym niepozornym produktem przepadam i używam go naprawdę sporo. Ale nigdy nie miałam styczności z pierwotnym surowcem, z którego karob powstaje, co najwyżej na obrazku. A tu proszę, niespodzianka - w jednym z warzywniaczków znaleźć można było istne cuda. 

Na samo wspomnienie o asortymencie niepozornego, ulicznego sklepiku, wzdycham głęboko, marząc o niebieskich migdałach i życząc sobie, aby i mój warzywniak był w równym stopniu zaopatrzony, co ten medugorski. 

O samych owocach i warzywach długo można by pisać, a zamiast wyliczenia wszystkich tych rodzajów wspomnę tylko o tym, co mnie urzekło - wszystkie one były dojrzałe. Miękkie, soczyste, takie akurat do jedzenia. Zieloniutkie awokado, o zapadającej się skórce, pokryte mozaiką brązowych plamek banany, olbrzymie mango, ustępujące pod naciskiem palców...Żyć, nie umierać.

Ale owoce i warzywa to dopiero wstęp do dalszych pyszności, które kryły się na sklepowych półkach. Domowej produkcji ajwary w olbrzymich, litrowych słojach, orzechowe miody, melasy z pędów sosny, home-made konfitury i dżemy z lokalnych owoców...I ręcznie formowane bakaliowe batoniki, o - bagatela - czteroskładnikowym składzie: figi, orzechy włoskie, migdały i miód. Dowód na to, że prostota jest najlepszym rozwiązaniem. I cała półka świeżych, kozich serów, bez niepożądanych gratisów w składzie. Po prostu sery, o których można powiedzieć, że są serami. Procent sera w serze wynosił okrągłe sto procent.

Ale dość o tym i owym, a czas przedstawić swą zdobycz, która sprawiła mi ogrom satysfakcji.
Chleb świętojański. 
Czyli najprościej mówiąc - to, z czego powstaje karob.
Suche, mało atrakcyjne strąki, sprzedawane na wagę. Nie wyglądały atrakcyjnie, ale sam zapach powalał na kolana. Wzięłam niewielką torebkę, na próbę, by przekonać się na własnej skórze, cóż to takiego.

Strąki były suche, ale bardzo kruche. Bez problemu dało się je łamać i rozcierać w palcach. Ja akurat wytoczyłam im cięższą artylerię, bo po powrocie do domu urządziłam im istną jatkę za pomocą młotka. Tak rozkruszone strąki zamknęłam w szczelnym słoiczku i napawam się ich oszałamiającym, wręcz narkotycznym zapachem za każdym razem, gdy odkręcam wieczko. Są fantastyczne. Same w sobie może nie są warte Olimpu, ale świetnie sprawdzają się jako dodatek do wszelkiego rodzaju papek i batoników, podkreślając ich walory smakowe. Poza tym przyjemnie chrupią. O tym, w jakich okolicznościach wykorzystałam te mało reprezentacyjne chrupki, już niebawem :)

Drodzy państwo, oto chleb świętojański. Albo to, co pozostało z niego po starciu z młotkiem.


A na koniec jeszcze kilka słów o najlepszych figach na świecie.
Bo nigdzie nie ma tak przepysznych i przesłodkich fig, jak tutaj. Soczyste, o-g-r-o-m-n-e, miękkie, o aromatycznym, mięsistym miąższu..Mmmm, pychota! Wspominając smak medugorskich fig, wcale a wcale nie dziwię się, że figi brano pod uwagę jako owoce, którymi wąż skusił Ewę. Naprawdę, nie sposób było im się oprzeć. Koszyk fig to stanowczo za mało, by zaspokoić apetyt...

W swym pragnieniu podzielenia się tymi cudnymi owocami ze swoimi domownikami, zerwałam kilka jeszcze niedojrzałych, zapakowałam bezpiecznie i wiozłam je ponad trzydzieści godzin w głębinach swego bagażu. Niestety, słońce słońcu nierówne, i pomimo leżakowania w kuchennym zaciszu, przywiezione figi w ogóle nie dorównywały w smaku swym dojrzałym w pełnym, medugorskim słońcu pobratymcom. Niemniej jednak, stanowiły miły dodatek do smoothie, a sam ich kolor rekompensował brak tej pełni, którą charakteryzowały się figi hen, hen daleko stąd...


 Smoothie. Tradycyjnie, banan, szpinak i sałata, z imbirową nutą, szczyptą cynamonu i w towarzystwie spiruliny.


2 komentarze:

  1. Ja pamiętam jak pierwszy raz ujrzałam takie strąki gdy sypałam żarcie moim szczurom, w ich mieszance było :) Na początku pomyślałam, czym oni chcą otruć moje gryzonie, dopiero później przeczytałam, że to chleb świętojański :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo zwierzakom też się należy, niech wiedzą, co dobre ;)

      Usuń