31 października 2013

Smaki jesieni: One apple a day...

...keeps the doctor away!
Czyli proste, niezobowiązujące śniadanie w myśl znanego, wpadającego w ucho powiedzonka. A choć głównym bohaterem jest jabłko, to jednak gwóźdź programu stanowi przede wszystkim awokado w powszechnie znanej wersji "na słodko".

Bo jesień nieodłącznie kojarzy mi się z jabłkami. Takimi dużymi, twardymi i soczystymi, których chrupkość i słodycz miąższu przegania wizję tnącego jak szpila wiatru za oknem. A których smak jednocześnie idealnie wpasowuje się w widok złocistych koron drzew na tle nieskazitelnie błękitnego nieba.

Przygotowanie czas zacząć, czyli lista składników w wersji wizualnej.

A tutaj efekt końcowy.


Z serii twórczych neologizmów - Avocadella w jesiennej odsłonie:
  • połówka dużego, dojrzałego awokado
  • czubata łyżeczka kakao
  • cynamon
  • centymetrowy plasterek świeżego imbiru
  • łyżeczka soku z cytryny
  • dwa-trzy daktyle (w moim przypadku świeże)*
  • opcjonalnie: łyżka maca
Wszystkie składniki miksujemy na aksamitną pastę. Ewentualnie można dodać odrobiny wody dla większej smarowności. Zajadamy jak kto lubi - ja stawiam nieodłącznie na jabłko.

*świeże daktyle wnoszą niepowtarzalną nutę smakową, coś na pograniczu toffi i karmelu. Serdecznie polecam, choć równie dobrze można zastosować jakiekolwiek inne preferowane słodzidło.


Offtopic.
Przeraża mnie szalejąca wokół inwazja halloweenowa. Gdzie się nie obejrzę, ściga mnie widok groteskowych dyniowych twarzy, pajęczyn, olbrzymich pająków i duchów. I ściska mnie nieopisany smutek, zmieszany na wpół z ironią - bo w zalewie całej tej makabreski rozmywa się i ucieka sens jutrzejszego dnia, Wszystkich Świętych, który nieodłącznie kojarzy się z radością i nadzieją. Który zachęca mnie do rozmyślań i refleksji nad moim życiem, jednocześnie przywołując ogrom niezapomnianych wspomnień wszystkich tych, którzy już odeszli. Który jest dla mnie dniem wyjątkowym, dniem weselenia się i wiary, że osoby bliskie memu sercu, które pożegnały się już z tym światem, bytują w lepszej rzeczywistości, radując się niebiańską chwałą. 

Buntuję się przeciw Halloween. Nie uznaję go i nie godzę się, by przesłaniał mi to, co dla mnie najważniejsze na czas nadchodzących dni. Stawiam veto przeciw wszystkim niewinnym duszkom, uroczym pajączkom i trupim czaszkom serwowanym jako słodkie babeczki śniadaniowe. I tak, piszę to z nieopisaną ironią. Bo nikt mi nie powie, że symbol śmierci, zaprezentowany w dosłownym obrazie procesów gnilnych może być uroczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz