24 stycznia 2014

Wybuchowe śniadanie. Raw budyń po raz II.

Z niecierpliwością oczekuję promyków słońca. Z lubością wspominam ciepły podmuch słońca i szusowanie rozpędzonym rowerem po polnych dróżkach. 
Wczoraj drogę na uczelnię umilił mi ptasi śpiew. Zwiastował wiosnę. A może to tylko moje pragnienie, by rzeczywiście tak było. A choć jeszcze bardzo daleko, czekam na nią, tupiąc nogami. 

W oczekiwaniu na eksplozję kwiatów, ptasi świergot co rano i błękit nad głową, stawiam na kolor i zabawę strukturami. Przywołuję wiosnę znad talerza, tudzież kubka. Popędzam ją i pośpieszam iście wybuchowo, nie wahając się sięgnąć po ciężki arsenał. Uważaj zimo, oto odbezpieczam granat!


Budyń po raz drugi.
  • mango
  • połówka awokado
  • natka pietruszki
  • dwie szklanki roszponki
  • półówka granatu
  • cynamon, świeży imbir
  • pełna łyżeczka karobu (lub kakao)
  • opcjonalnie: łyżeczka maca, łyżeczka spiruliny
Wszystkie składniki, prócz granatu, blenduję na aksamitny krem*. Gotowe. Budyń mieszam z pestkami granatu i umilam sobie czas śniadania ich soczystością i chrupkością. 

A potem okrywam się szczelnie grubym szalem i pędzę na autobus.

*słodycz budyniu gwarantuje tylko i wyłącznie dojrzałość owoców. Konsystencja kremu jest jedwabista, delikatna; by uzyskać budyń gęstszy, bardziej "zbity", warto chociaż przez godzinę zmrozić skrojone w niewielkie kawałki mango.

1 komentarz:

  1. Witaj, na moim blogu veganisminprogress.blogspot.com nominowałam Cię do nagrody Liebster Award. Jest to swoistego rodzaju łańcuszek. Jeśli nie lubisz takich zabaw, to bardzo przepraszam. Ale może będziesz miała/miał ochotę odpowiedzieć na klika pytań i pomóc w promowaniu wegańskich blogów. Pozdrawiam. Klaudyna

    OdpowiedzUsuń