15 września 2013

Kostka mocy i tetris, czyli uwaga, goście, goście!

Nurtujące pytanie, jakie zawsze się do mnie dobija, ilekroć zapraszam do siebie w gościnę - jak tu połączyć swoje fanaberie z czyimiś gustami smakowymi? Jak nie przesadzić i nie narzucić się z własnym spojrzeniem na kwestie smaku, jak nie przegiąć, jak nie sprawić, żeby ktoś się poczuł się zniewolony rygorami, jakie narzucam sobie w kuchni? Jak stworzyć coś, co jednocześnie będzie nosić charakterystyczny rys moich preferencji kulinarnych, co będzie mnie określać i jednoznacznie wskazywać na dzieło moich rąk?

Co zrobić, aby ktoś poczuł się komfortowo, jak we własnym domu? By bez krępacji, w pełni swobody, mógł podwinąć pod siebie nogi tudzież wyciągnąć się, rozporządzać stertą poduch wedle zamiłowania, lub zagrzać się w ciepłym kokonie kocyka? Co zrobić, by stworzyć zapraszającą atmosferę domowego ogniska, przy którym chce się przycupnąć i zostać na dłużej? 

Mózgownica paruje, wena sięga zenitu, pojawia się długo upragnione oświecenie, pojawia się pomysł na synkretyczne połączenie własnego kulinarnego "ja" z uniwersalnymi gustami smakowymi. Oto i ona, kostka mocy. Czyli nowy wymiar czekolady.

 Kostka mocy w pełnej krasie.

 Prowizoryczny talerzowy tetris. 

Jak to się robi, czyli zabawa w cukiernika krok po kroku.

Spód:
  • szklanka płatków (żytnich, owsianych, orkiszowych - wedle gustu)
  • szklanka wiórków kokosowych
  • szklanka daktyli
  • dwie garści rodzynek
  • cynamon, imbir, chili
  • dwie łyżki kakao
  • łyżka miodu lipowego
Polewa:
  • dwie tabliczki czekolady gorzkiej (o zawartości kakao co najmniej 70 procentowej)
  • dwie łyżeczki oleju kokosowego
  • dwie łyżki masła orzechowego
  • imbir, cynamon, szczypta soli morskiej
Zabawę czas zacząć.
Daktyle zalewamy ciepłą wodą; blendujemy na gładką masę (razem z wodą, w której się moczyły). W międzyczasie moczymy rodzynki (wystarczy 10 minut) i podprażamy na patelni wiórki kokosowe do momentu, aż zaczną wydzielać przyjemny aromat (grunt to ich nie przypalić). Pastę daktylową miksujemy z płatkami i wiórkami - masa będzie gęsta i zbita. Dodajemy przyprawy, kakao i ewentualnie łyżkę miodu (wskazany byłby miód o aromatycznym, silnym aromacie ziół). Całość mieszamy do złączenia wszystkich składników i uzyskania zwartej masy. Następnie wykładamy dno foremki i ubijamy, by nadać masie jednolitą i gładką formę. Odstawiamy do lodówki.

Czas na polewę.
Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej. Następnie dodajemy olej kokosowy i przyprawy. Na koniec dorzucamy dwie czubate łyżki masła orzechowego i mieszamy dopóty, dopóki nie będzie grudek. Lekko przestudzoną polewę wylewamy na wcześniej przygotowany spód i zostawiamy do stężenia.

Polewa jest zwarta i elastyczna, dzięki dodatkowi oleju kokosowego ma jedwabistą, aksamitną konsystencję i zachęcający połysk, z kolei masłu orzechowemu zawdzięcza głęboki, ostry smak. I co najważniejsze, podczas krojenia nie kruszy się i nie pęka. Wielki plus i owacje na stojąco. Tym samym wystawiam jej okrągłą dziesiątkę i nominują ją do tytułu najlepszych czekoladowych missek ever.

A potem, po spełnieniu się w roli domorosłego cukiernika, czas na przeistoczenie się w tetris-mastera. Czyli bądź tu człowieku mądry i pokrój swe dzieło w taki sposób, by uzyskać efekt pięknych, foremnych, idealnie równych kosteczek. Póki co, mi się to jeszcze nigdy nie udało. Jestem mistrzem w nierównym rozkrawaniu wyrobów cukierniczych. Pocieszam się tym, że brak idealizmu w tej materii dodatkowo pogłębia aspekt komfortu w tytułowym 'comfort food', proponując w  miejsce wymuszonej i zobowiązującej perfekcji nutkę upragnionej swobody.



13 komentarzy:

  1. ale świetny pomysł :) podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się nie przejmuję gustami :D Testuję na gościach nowe pomysły, zawsze na wegańsko i surowo. Do wyboru stawiam przed nimi 2-3 opcje, ale jeszcze nie zdarzyło się im marudzić. Zawsze chwalą, że dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zamierzam iść w Twoje ślady, ale dopiero raczkuję w dziedzinie raw słodyczy i na razie trzymam się metody małych kroczków :D póki co, kolejne eksperymenty, jakich się podejmuję, mają uznanie moich domowych królików doświadczalnych, a i ja nie zamierzam sobie odpuścić ;) dopiero teraz poznaję, co znaczy prawdziwa słodycz, naprawdę!

      Usuń
  3. Jak uzyskujesz tak idealnie gładką powierzchnię na górze? Wygląda (i przepis brzmi) imponująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozpuszczam czekoladę w niskiej temperaturze w kąpieli wodnej - nad rondelkiem z parującą wodą umieszczam mniejszy garnuszek, w który wrzucam pokruszoną czekoladę i gdy zacznie topnieć, powoli mieszam. Gdy masa jest już gotowa, dodaję olej kokosowy. Jeżeli nie posiada się oleju, można spróbować w wersji 'tylko czekolada', choć olej gwarantuje też elastyczność i aksamitność polewy przy krojeniu. Dla uzyskania gładkiej polewy można ewentualnie dodać śmietanki deserowej - ponoć ta metoda też się sprawdza. Mam nadzieję, że pomogłam :)

      Usuń
    2. Zrobiłam! Starałam się trzymać przepisu (bez chilli, bo dzieci jadły). Wyszły pyszne i też udały się takie ładne, gładkie - dzięki dokładnemu "uklepaniu" w blaszce i sporej porcji czekolady na górze. I co najważniejsze - przepyszne. Będą wracać! :P

      Usuń
    3. bardzo się cieszę, że kostki przypadły do gustu :)) pozdrawiam ciepło w tę jesienną aurę i rzecz jasna, zachęcam do dalszych eksperymentów ze słodkościami ;D

      Usuń
  4. Genialny pomysł. Cieszę się, że w przepisie są zdrowe tłuszcze. Na pewno wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo to co smaczne, może być też i zdrowe (a przynajmniej częściowo ;)) koniecznie, warto spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę autora bloga o kontakt mailowy do patrycja.mazurczak@deliveryhero.com w celu weryfikacji bloga biorącego udział w konkursie "Comfort food - jedzenie na pocieszenie".

    OdpowiedzUsuń