2 września 2013

Lubię placki: tarta (nie-tarta) płaczu warta

Na pytanie, co mnie doprowadza do płaczu, bez zająknięcia i z prędkością światła odpowiem natychmiast - cebula.
Zawsze i wszędzie, nieważne w jakich okolicznościach, cebula wyciśnie z moich oczu tyle łez, ile tylko się da. Jest bezlitosna i nie ma żadnych skrupułów, by zmusić mnie do wylania hektolitrów wody z mych ocząt. Chwyta się wszelkich możliwych sposobów, by brutalnie zakończyć starcie między nami. 
Jest sprytna i pozwoli łatwo się oszukać. Sztuczka z zapałką w zębach? Dla cebuli to żadne wyzwanie. Zmrożenie? Bułka z masłem. O przypaleniu nad kuchenką nie wspominając. 
Cebula jest trudnym zawodnikiem. 
Dlatego dziś postanowiłam dać jej nauczkę i utrzeć jej nosa. I niech nie myśli, że się jej upiecze!

Tarta- nie tarta, ale z pewnością cebulowa. Na gryczanym spodzie.


Moja wersja tarty-nie tarty.
Na spód:
  • szklanka kaszy gryczanej niepalonej, moczonej przez noc
  • otręby gryczane (max. pół szklanki), zalanych letnią wodą
  • mąka gryczana
  • moc przypraw: sól morska, kurkuma i pieprz, tymianek i oregano, kozieradka, tandoori masala, czosnek

Wszystkie składniki miksuję ze sobą. Dodaję tyle mąki, aby uzyskać elastyczne, możliwe do rozwałkowania ciasto.  Formuję wedle własnego upodobania, zazwyczaj są to rozgniecione placki, dziś padło na regularne prostokąty. Zagniatam krawędzie, wierzch placka wykładam cienko skrojonymi plasterkami czerwonej cebuli. Przed włożeniem do piekarnika suto posypuję ulubionymi przyprawami. Piekę w temp. 180 stopni przez około 30-40 minut, do momentu, gdy cebulka zmięknie i zeszkli się, a ciasto stanie się chrupiące.

Jestem w pełni świadoma, że powyższy twór ma mało wspólnego z tartą - szczerze powiedziawszy, to zwykły chrupiący, suchy placek wyłożony cebulą. Można zawołać z oburzeniem - cóż to za tarta, skoro nie ma żadnej śmietanowej tudzież jakiejkolwiek innej zalewy? Przyznaję się w pełni pokory, że określenie tegoż oto placka mianem tarty to nadużycie i obraza koneserów tego dania. Samego placucha wcinam w nieodłącznym towarzystwie pesto pesto!, które w pełni zastępuje mi sosy, gwarantujące specyficzną konsystencję tarty jako takiej.

Niech więc będzie, w ramach kompromisu - oto placek gryczany do bólu cebulowy, serwowany z potrójnie zielonym pesto. Choć ja i tak uparcie będę trzymać się uroczej nazwy (nie)tarty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz