17 sierpnia 2013

O zupie i zapachach w chińskiej kuchni

- O! Pachnie jak w chińskiej knajpie!
To były pierwsze słowa, jakie usłyszałam, stojąc nad garem zupy. Zupy gotuję dość rzadko. Nie przepadam za przelewającą się miską cieczy. Nie odczuwam żadnej przyjemności picia wywaru. Gdybym miała zostać gastro-herosem (jakkolwiek to brzmi), z pewnością byłabym człowiekiem-papką. Albo jednogarem. W każdym razie kimś, kogo można utożsamić z jedzeniem o łychostajnej konsystencji. Ale dziś padło na zupę, więc dołożyłam wszelkich starań, aby przygotowany przeze mnie twór trafił w moje gusta. Egoistycznie przyznaję, że robiłam tę zupę z myślą o sobie, stawiając sobie za cel, aby podbiła moje serce. Dlatego dziś zupa nietypowa, ostra i gęsta, inspirowana mieszanką wpływów wschodnich. Na wpół orientalna, eklektyczna. Rozsiewająca w kuchni szerokie spektrum zapachów i przenosząca w krainy Orientu. I całkiem smaczna. W sam raz na dzisiejsze popołudnie.


Zupa w typowym dlań podaniu...

 ...oraz w wersji "dla mnie w sam raz!"

Zupa zza siedmiu mórz i zza siedmiu gór:
  • sos sojowy (polecam tamari, daje kopa!)
  • bulion (przypiekana cebula uszlachetnia aromat, warto spróbować :))
  • czerwona cebula
  • pieczary
  • papryka
  • marchewka
  • brokuł
  • ...zielenina (szczypiorek, pietruszka, co kto lubi)
  • przyprawy: tandori masala, czosnek, pieprz ziołowy, kurkuma, curry, papryka ostra i słodka, tymianek, majeranek, imbir, szczypta soli morskiej
Najpierw gotuję bulion. Wszystko zależy od niego, dobrze ugotowany bulion to podstawa i basta! Nie uznaję kostek rosołowych i wolę podrasowić zupę szuflą przypraw niż zlepkiem substancji, których nawet nie umiem wymówić. Wrzucam moc warzyw do gara, wraz z kilkoma opieczonymi na gazie cebulami, dorzucam garść przypraw i czekam na moment, kiedy kuchnia wypełni się przyjemnym, zachęcającym aromatem. Zazwyczaj przeznaczam na to od 30 do 40, góra 50 minut.

Cebulę (też delikatnie okopconą nad palnikiem) kroję w piórka i podsmażam na sosie sojowym, bez tłuszczu. Taką wersję cebuli polubiłam, kiedy opija się specyficznym posmakiem shouyu. Kiedy cebula nieco zmięknie, dorzucam cienko skrojone pieczarki. Doprawiam i zalewam odcedzonym bulionem, gotując całość na wolnym gazie jeszcze około 10 minut. Na sam koniec, kiedy wyłączam już gaz, wrzucam drobno posiekane kwiatki brokuła oraz marchewkę i paprykę skrojoną na jak najbardziej wąskie paseczki. Osobiście lubię chrupkość na wpół surowych, na wpół podgotowanych warzyw, a cienko skrojone wstążeczki dobrze komponują się z parującą zawartością michy. Ich surowizna tu pasuje.
Całość sowicie posypuję szczypiorkiem. Jako uzupełniacz dodaję także zamarynowane i delikatnie opieczone tofu. Ale tofu to już zupełnie historia i jego czas jeszcze nie nadszedł...:)

Smacznego znad michy pseudo-orientalnej zupy życzy Królik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz